Postać dnia - Dzień 1

Ludzki ślad wiary i bycia w Kościele, który na wzór ścieżki dla nas się ściele.

Benedykt XVI – świadek Bożej miłości

 

Być dziś prawdziwym świadkiem Chrystusa to dla człowieka ogromne wyzwanie. Wyznawanie wiary to niemalże akt heroizmu, zaś w oczach wielu to po prostu strata czasu. W kroczeniu za Panem pomocą są lu-dzie święci, wierzący autentycznie, dający świadectwo przynależności do Boga każdym wymiarem swego życia. Z pewnością wszystkim nam bliska jest postać zmarłego 31 grudnia 2022 roku papieża Benedykta XVI, autentycznego świadka Bożej miłości, co zaznaczył już u po-czątku swojego pontyfikatu, przez pierwszą, programową encyklikę Deus Caritas est, aż po ostatnie słowa, które miał wypowiedzieć chwilę przed śmiercią – „Jezu, kocham Cię”.

 


Benedykt XVI urodził się jako Joseph Alois Ratzinger w Wielką Sobotę 16 kwietnia 1927 roku w bawarskim miasteczku Marktl am Inn. Sam Ratzinger po latach stwierdził, że nie jest łatwo wskazać na jego rodzinne miasto, gdyż z powodu otwartej krytyki nazistów przez ojca rodzina skazana była na częste przeprowadzki (w 1929 do Tittmoning, 1932 do Auschau am Inn, 1937 do Hufschlag obok miasta Traunstein, gdzie spędził lata młodzieńcze). Ojciec, też Joseph, był żandarmem, a matka Maria gospodynią do-mową. Joseph Alois, najmłodszy z trójki rodzeństwa, miał starszą siostrę Marię i brata Georga – księdza i muzyka, kapelmistrza w Re-gensburgu. Wychowanie religijne zawdzięcza rodzicom, którzy ukształtowali naturalną pobożność swoich dzieci. Na młodym Jo-sephie wywarła ogromny wpływ wizyta kard. Faulhabera z Mona-chium w rodzinnych stronach Ratzingerów. Sam Joseph zmienił swoje plany życiowe, gdyż początkowo chciał być malarzem poko-jowym, oczarowany pewnym fachowcem, któremu przyglądał się przy pracy. Wizyta kardynała z Monachium tak zmieniła jego życie, iż postanowił podążyć w tym samym kierunku, co jego starszy brat Georg, choć oczywiście w innej randze, mówił: „chcę być kardyna-łem”. Ojciec zaczął kupować synom książki o tematyce religijnej, najpierw modlitewnik i mszał dla dzieci, a z czasem nawet cały mszał na wszystkie dni. Msza Święta była dla młodego Ratzingera „świętem”. Po latach wspominał, że szczególnie lubił roraty w śnieżne i mroźne zimowe dni oraz Wigilię Paschalną – tak szcze-gólną dla niego już od chwili chrztu. Źródłem wszystkiego dla mło-dych synów był ojciec, który przekonywał ich swoją religijnością i zdecydowanym sprzeciwem wobec reżimu.

 


W 1939 roku młody Ratzinger wstąpił do niższego seminarium w Traunstein. Podczas wojny nieraz doświadczał trudności i prześlado-wań Kościoła przez reżim faszystowski. W czerwcu 1951 roku Georg i Joseph Ratzinger przyjęli święcenia kapłańskie w katedrze we Fry-zyngii. W 1957 roku Joseph został profesorem uniwersyteckim i wy-kładowcą w Wyższej Szkole Teologicznej i Filozoficznej w Fryzyn-gii, a od 1959 roku był wykładowcą i kierownikiem katedry teologii fundamentalnej na Uniwersytecie w Bonn. W 1963 roku Ratzinger przeniósł się na Uniwersytet w Münster, później wykładał na Uni-wersytecie w Tybindze. Jednak zbulwersowany zetknięciem z rady-kalną ideologią w Tybindze Ratzinger wrócił do Bawarii, przyjmu-jąc posadę wykładowcy na Uniwersytecie w Regensburgu, gdzie zo-stał dziekanem i doradcą teologicznym biskupów niemieckich.

 


Joseph Ratzinger uczestniczył we wszystkich sesjach Soboru Watykańskiego II jako główny doradca teologiczny arcybiskupa Kolonii. Jak sam później zauważał, było to niezwykle cennym do-świadczeniem i zasadniczo wpłynęło na jego późniejsze życie. 25 marca 1977 roku Paweł VI mianował ks. Ratzingera arcybisku-pem Monachium i Fryzyngi. Jego zawołaniem biskupim są słowa: „Współpracownicy prawdy”, które tak uzasadniał: „W dzisiejszym świecie temat prawdy niemal zanikł, ponieważ prawda wydaje się czymś zbyt wielkim dla człowieka, a jednak wszystko się rozpada, gdy nie ma prawdy”. 27 czerwca Joseph Ratzinger otrzymał od papieża Pawła VI godność kardynała. Miał wtedy 50 lat. W 1981 roku Jan Paweł II powołał kard. Ratzingera na stanowisko prefekta Kongregacji Nauki Wiary.

 


Stosunek kard. Ratzingera do Rzymu trudno nazwać miłością od pierwszego wejrzenia. Na początku zajmował mieszkanie zastęp-cze, bo nie chciał wyrzucać z przeznaczonego dla niego mieszkania osoby, która je wtedy wynajmowała. Nie nosił też okazałych szat. Kard. Ratzinger jako stojący na czele Kongregacji Nauki Wiary na-zywany był strażnikiem wiary, komisarzem wiary, a nawet papie-skim policjantem. Surowa postawa Bawarczyka sprawiała, że nie był szczególnie lubiany przez część wiernych, a już na pewno nie przez media. Wiele z nich kreowało wizerunek obu najważniejszych dostojników Kościoła jako stojących w sprzeczności, prezentują-cych dwa różne typy. Podczas gdy papieżowi Janowi Pawłowi II zo-stała przypisana rola gwiazdy, to jego prawą rękę przedstawiano jako okropnego podżegacza – Pancernego Kardynała – prześla-dowcę, wstrętnego Niemca.

 


Joseph Ratzinger wypowiadał również krytyczne słowa pod własnym adresem: „obawiam się, że zapominamy o tym, iż celem Kościoła jest urzeczywistnienie miłości bliźniego na świecie – mó-wił na kongresie w Rimini – podczas gdy my zajmujemy się naszymi własnymi strukturami”. Kard. Ratzinger sprawiał na współpracow-nikach wrażenie człowieka, który potrafi przejrzeć współczesność, zrozumieć i uchwycić czas; kogoś, kto podpierając się jedynie wła-sną prawdą, potrafi odeprzeć wszelkie zarzuty. W Rzymie od po-czątku uchodził za outsidera. Nie zależało mu na układach: „niemiłe jest mi spiskowanie poszczególnych ugrupowań, uważających się za nową elitę” – mówił. Stronił od intryg w Watykanie i nie przepadał za kardynalską dyplomacją. Wiele czasu spędzał w samotności, tak odpoczywał. W grupie innych dostojników zawsze się wyróżniał. Przywodził na myśl dziecko przystępujące do pierwszej Komunii Świętej, nie tylko za sprawą dziecięcej wiary i pobożnie, jak na ob-razie Dürera, złożonych dłoni, lecz również dlatego, że w przeci-wieństwie do innych hierarchów cały czas płonął w nim ogień, wciąż był mniej syty niż inni, a już na pewno nie gnuśny.


19 kwietnia 2005 roku kard. Ratzinger został wybrany papie-żem. Przybrał imię Benedykt XVI. W czasie ośmioletniego pontyfi-katu odbył 24 zagraniczne wizyty apostolskie. W dniach 24-28 maja 2006 roku w ramach drugiej podróży zagranicznej odwiedził Polskę – ojczyznę Jana Pawła II. Był w Warszawie, Częstochowie, Kalwarii Zebrzydowskiej, Wadowicach i Krakowie, gdzie odprawił Mszę Świętą dla około miliona wiernych. Benedykt XVI był papieżem otwartym na ludzi, szczególnie na młodych. Świadczy o tym spotka-nie z młodzieżą w oknie papieskim w Krakowie, gdzie tłumy wołały „Benedetto, Benedetto”, „Kraków wita Cię”. Wtedy to powtórzył również słowa Jana Pawła II, wypowiedziane podczas podróży do Polski w 2002 roku, dotyczące upływającego czasu: „Nic nie pora-dzimy. Jest tylko jedna rada na to. To jest Pan Jezus. Pamiętajcie, że pomimo starości, pomimo śmierci – młodość jest w Bogu. I tego wam wszystkim życzę, całej młodzieży krakowskiej i polskiej, i mło-dzieży na świecie”. Na zakończenie swojej wizyty w Polsce udał się na teren byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau, gdzie złożył hołd ofiarom hitleryzmu. Pewnie większość z nas pamięta to wymowne zjawisko nad tym miejscem, tęczę – znak przymierza z Bogiem.

 


Poprowadził dwa razy Światowe Dni Młodzieży – w Kolonii i Sydney. W 2011 roku z inicjatywy Benedykta XVI odbyło się spo-tkanie międzyreligijne w Asyżu. Zaprosił ludzi różnych religii do miasta św. Franciszka na Dzień Refleksji, Dialogu i Modlitwy o Po-kój i Sprawiedliwość na Świecie pod hasłem „Pielgrzymi prawdy, pielgrzymi pokoju”. W czasie jego pontyfikatu Stolica Apostolska mocno zaangażowała się „politycznie” w inicjatywy na rzecz pokoju na Bliskim Wschodzie. Benedykt XVI w 2009 roku, również na znak jedności i pokoju, pielgrzymował do Ziemi Świętej.

 


Na ogłoszenie swojej rezygnacji Benedykt XVI wybrał mo-ment, gdy „wzburzone fale wokół łodzi Kościoła” ponownie się uspokoiły. I jak podkreślił w wywiadzie z Peterem Seewaldem pt. Ostatnie rozmowy, nie chciał opuszczać Kościoła w niebezpieczeń-stwie, ale decyzję o ustąpieniu podjął w momencie spokojnym, gdy po prostu nie dawał już rady. 11 lutego 2013 roku po łacinie ogłosił, że „z powodu podeszłego wieku jego siły nie są już wystarczające, aby w sposób należyty sprawować posługę Piotrową”. Benedykt XVI umierając 31 grudnia 2022 roku miał wypowiedzieć te ważne dla niego, ale i każdego z nas słowa: „Jezu, kocham Ciebie”.

 


Wszystko, co czynił, było jego świadectwem miłości do Boga i Kościoła. Tak trzeba postrzegać również jego abdykację. Wielki prorok XX i początku XXI wieku może być dla nas autorytetem w prostej codzienności. Jego myśli, choć nieco trudne, są z pewno-ścią receptą na problemy współczesnego świata. Jego proste podejście do rzeczywistości, prosta pobożność, zwykła codzienność, by-cie człowiekiem dla innych – to prawdziwa droga do świętości. Ten wrażliwy i nieśmiały człowiek, wielki muzyk, dobrze wiedział, jak znaleźć i wyjaśnić akordy i harmonie wiary. Benedykt XVI zwrócił uwagę, że chrześcijan wyróżnia to, że „mają przyszłość”. Zauważył: „Nie wiedzą dokładnie, co ich czeka, ale ogólnie wiedzą, że ich ży-cie nie kończy się pustką. Tylko wtedy, gdy przyszłość jest pewna jako rzeczywistość pozytywna, można żyć w teraźniejszości”.

 


Jego miłość wobec Boga przejawiała się również w aspekcie liturgii. Wspominając celebrowane przez niego Eucharystie czy inne nabożeństwa mamy przed oczyma wielką radość, ale i mistyczne skupienie. Własną wiarę i przemyślenia na temat liturgii zawarł szczególnie w dziele Duch liturgii i innych tekstach, które dziś dopiero się odkrywa. „Kult obejmuje porządek całego ludzkiego życia. Człowiek staje się czcią oddawaną Bogu. Prawdziwość relacji z Bo-giem umożliwia właściwe relacje między ludźmi i wobec stworze-nia”. Prawdziwa miłość przejawia się w miłości do Eucharystii, bo ona jest wyrazem wspólnoty i jednego dziękczynienia. Jezus Chry-stus ukazuje, jak prawda miłości potrafi przemienić ciemną tajem-nicę śmierci w jasne światło zmartwychwstania. „Piękno liturgii jest częścią tej tajemnicy; ona jest najwyższym wyrazem chwały Bożej i stanowi, w pewnym sensie, otwarcie się Nieba ku ziemi. Pamiątka odkupieńczej ofiary niesie w sobie ślady tego piękna Jezusa, o któ-rym Piotr, Jakub i Jan dali świadectwo, gdy Mistrz, w drodze do Jerozolimy, przemienił się wobec nich (por. Mk 9,2). Piękno nie jest więc jedynie czynnikiem dekoracyjnym liturgii; ono jest jej elemen-tem konstytutywnym, gdyż jest atrybutem samego Boga i Jego Ob-jawienia. Wszystko to winno sprawić, byśmy byli świadomi, jaką należy zachować uwagę, by liturgia jaśniała zgodnie z jej właściwą naturą” (Adhortacja Sacramentum caritatis, 35).

 


Benedykt XVI jest zapewne postacią, którą trzeba dopiero od-kryć. Warto czytać jego teksty. Mimo iż nie należą do najprostszych, mogą stać się pomocą w odkryciu Bożej miłości, a w konsekwencji doprowadzić do naszej odpowiedzi na tę Bożą miłość.


Kilka myśli papieża Benedykta XVI ku zadumie i większej miłości Kościoła:

 

(po każdej chwila ciszy)

 

"Miłość bliźniego polega właśnie na tym, że kocham w Bogu i z Bogiem również innego człowieka, którego w danym momencie może nawet nie znam lub do którego nie czuję sympatii."


 

"Kościół nie może zaniedbać posługi miłości, tak jak nie może zaniedbać sakramentów i słowa."


 

"Chrześcijanin wie, kiedy jest czas sposobny do mówienia o Bogu, a kiedy jest słuszne zamilknąć i pozwolić mówić jedynie miło-ści. On wie, że Bóg jest miłością i staje się obecny właśnie wtedy, gdy nie robi się nic innego ponad to, że się kocha (…). Najlepsza obrona Boga i człowieka polega właśnie na miłości."


 

"Cierpliwość jest codzienną formą miłości."


"Wiara bowiem rośnie, gdy przeżywana jest jako doświadczenie otrzymanej miłości i kiedy jest przekazywana jako doświadczenie łaski i radości."

 

(dk. Benedykt Mikulec)