Postać dnia - Dzień 3
Postać dnia - Dzień 3
ŚWIĘTY MAKSYMILIAN MARIA KOLBE
Wspaniałym przykładem misjonarza, którego nie były w stanie zatrzymać żadne trudności, jest św. Maksymilian Kolbe, franciszkanin, założyciel Niepokalanowa.
8 stycznia 1894 roku w Zduńskiej Woli koło Łodzi przyszedł na świat drugi z synów małżeństwa Juliusza Kolbego i Marianny z Dąbrowskich. Zgodnie z ówczesnym zwyczajem jeszcze w tym samym dniu został ochrzczony w kościele parafialnym Wniebowzięcia NMP. Na chrzcie nadano mu imię Rajmund. Był jednym z trójki rodzeństwa, miał dwóch braci – starszego Franciszka i młodszego Józefa. Rodzice, którzy należeli do Trzeciego Zakonu św. Franciszka, wychowali go w duchu głębokiej wiary i patriotyzmu. Zaszczepili w nim również od najmłodszych lat miłość do Najświętszej Maryi Panny. Mama pilnowała codziennej modlitwy, a ojciec czytał swoim synom polskie książki.
Szczególnym rysem duchowości Rajmunda w najmłodszych latach było nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny. Jak wspomina jego mama, kiedy mały Rajmund dostał w prezencie pięć kopiejek, zamiast zabawek czy słodyczy kupił za nie figurkę Niepokalanej i często podczas zabaw budował ołtarzyk, zwoływał dzieci i zachęcał do wspólnego odmawiania różańca.
Najbardziej znanym wydarzeniem z życia małego Rajmunda była jednak słynna wizja dwóch koron, o której również opowiedziała jego matka. Pewnego dnia, gdy Rajmund miał około dwunastu lat i spsocił coś większego, mama z wyrzutem zawołała: „Mundek, Mundek, co z ciebie wyrośnie?”. Słowa te bardzo mocno dotknęły chłopca, że zapłakany uciekł do pobliskiego kościoła, w którym długo się modlił przed obrazem Matki Bożej, powtarzając słowa matki: „Co ze mnie wyrośnie?”. W pewnym momencie ukazała mu się Najświętsza Maryja Panna, trzymająca w rękach dwie korony: białą (oznaczającą czystość) i czerwoną (oznaczającą męczeństwo). Zapytała Rajmunda, czy je chce. Mundek bez wahania przyjął obie. To wydarzenie zapewne w znacznym stopniu zadecydowało o życiowym wyborze chłopca. W wieku trzynastu lat rozpoczął naukę w Małym Seminarium Duchownym Ojców Franciszkanów we Lwowie, znalazł się tam także Franciszek. Czas pobytu braci Kolbów we Lwowie przypadł na okres walki o odzyskanie niepodległości przez Polskę. Szczególnie silne nastroje narodowowyzwoleńcze dały się odczuć na terenie zaboru austriackiego, gdzie tworzyły się podziemne organizacje wojskowe oraz legiony Piłsudskiego. Narastająca atmosfera patriotyczna nieprzypadkowo udzieliła się również chłopcom wychowanym przez rodziców w duchu walki o wolną Polskę. W pewnym momencie stanęli oni przed trudnym wyborem: walczyć o niepodległość Ojczyzny z bronią w ręku czy poświęcić się służbie Bożej w zakonie franciszkańskim. Kiedy Rajmund z Franciszkiem podjęli decyzję o wstąpieniu do legionów Piłsudskiego, niespodziewanie przyjechała do nich w odwiedziny matka. Przywożąc ze sobą najmłodszego syna Józefa, wyjawiła braciom, że wraz z ojcem postanowili poświęcić się na wyłączną służbę Bożą. Rajmund odczytał w tym wydarzeniu znak woli Bożej i postanowił pozostać w zakonie.
Wkrótce też poprosił przełożonych o przyjęcie do nowicjatu, w którym otrzymał zakonne imię Maksymilian. Był rok 1910. Rok później złożył śluby czasowe. Lata 1912-1919 spędził w Rzymie, gdzie studiował i uzyskał doktorat z filozofii oraz teologii. W październiku 1917 roku założył stowarzyszenie Rycerstwo Niepokalanej (MI) i stał się wyznawcą kultu Niepokalanej. W kwietniu 1918 roku otrzymał święcenia kapłańskie. Po powrocie do Polski pochłonęła go praca duszpasterska. Przełożeni wyznaczyli go na wykładowcę historii Kościoła w krakowskim seminarium franciszkanów. Z Rzymu przywiózł do kraju swoje idee zdobycia świata dla Chrystusa przez Niepokalaną. Od samego początku zaczął werbować ochotników do nowego stowarzyszenia Milicji Niepokalanej, najpierw spośród zakonników, a gdy uzyskał pozwolenie abp. Adama Stefana Sapiehy, także osoby świeckie. W styczniu 1922 roku zaczął wydawać w Krakowie „Rycerza Niepokalanej” – prasowy organ MI. Wkrótce przełożeni zdecydowali przenieść redakcję pisma do Grodna, gdzie ojciec Maksymilian założył drukarnię. W roku 1927 ojciec Maksymilian założył w Teresinie pod Warszawą klasztor poświęcony NMP, który nazwał Niepokalanowem. Trzeba podkreślić, że było to nie lada wydarzenie, biorąc pod uwagę jego poważne problemy zdrowotne (chorował na gruźlicę). Jednak jego determinacja, pracowitość oraz całkowite zawierzenie Bogu i Maryi dodawało mu nadludzkich sił w walce z przeciwnościami losu.
Po latach Niepokalanów stał się jednym z największych katolickich klasztorów na świecie, liczącym ponad 700 mieszkańców.
Od 1930 roku rozpoczęła się kolejna misja ojca Maksymiliana, który dotarł do Japonii i zaczął ewangelizować tamtejszych mieszkańców. Wkrótce wydano pierwszy numer japońskiego „Rycerza Niepokalanej”, a na peryferiach miasta wybudowany został klasztor zwany Ogrodem Niepokalanej. W 1936 roku ojciec Maksymilian wrócił do Polski. Skupił się na pracy w Niepokalanowie, który w tym czasie prężnie się rozwijał. Klasztor Niepokalanej przeżywał swój rozkwit. Prasa niepokalanowska osiągała niewyobrażalne nakłady, a ojciec Kolbe sięgał po coraz to nowsze zdobycze techniki, aby wykorzystać je w służbie ewangelizacji.
Gdy w 1939 roku wybuchła druga wojna światowa, bramy klasztoru zostały otwarte dla potrzebujących. 19 września 1939 roku Niemcy przystąpili do likwidacji Niepokalanowa. Wraz z ojcem Maksymilianem aresztowano jeszcze kilku braci, którzy zostali deportowani do obozu Auschwitz (między 24 września a 8 listopada), skąd wywieziono ich do Ostrzeszowa (od 9 listopada do 8 grudnia 1939 roku). W uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP – 8 grudnia – nastąpiło zwolnienie z obozu. Ojciec Kolbe natychmiast powrócił do Niepokalanowa. Zreorganizował klasztor, czyniąc zeń obóz dla uchodźców.
17 lutego 1941 roku ojciec Kolbe został ponownie aresztowany przez gestapo i osadzony na Pawiaku, a stamtąd 28 maja przewieziony do obozu koncentracyjnego Auschwitz, gdzie otrzymał numer 16 670. W obozie ojciec Kolbe nie zapomniał, że jest kapłanem i zakonnikiem. Umacniał współwięźniów swoją postawą, podtrzymywał na duchu, spowiadał, głosił kazania i potajemnie sprawował Msze św. Pod koniec lipca 1941 roku z bloku 14A uciekł jeden z więźniów. W odwecie za ucieczkę dziesięciu więźniów z tego bloku zostało skazanych na śmierć w bunkrze głodowym. Wśród wybranych na okrutną śmierć znalazł się Franciszek Gajowniczek, który błagał o litość, nie chciał umierać, miał bowiem żonę i dzieci. Wtedy stała się rzecz zdumiewająca. Z szeregu wystąpił ojciec Kolbe i dobrowolnie zgłosił się na śmierć za współwięźnia. Na pytanie komendanta Fritscha, kim jest, odpowiedział, że jest kapłanem katolickim. Kierownik obozu zgodził się na zamianę. Ojciec Maksymilian wraz z dziewięcioma towarzyszami poszedł do bloku nr 13 na okrutną głodową śmierć. Bunkier, który dotąd był miejscem przekleństw i rozpaczy, stał się świątynią Bożej chwały. Po dwóch tygodniach konania ojciec Maksymilian oraz trzech innych więźniów, którzy przeżyli dwa tygodnie w bunkrze, zostali dobici zastrzykiem fenolu. Najświętsza Maryja Panna zabrała swego Rycerza do nieba 14 sierpnia 1941 roku, w wigilię uroczystości Wniebowzięcia.
17 października 1971 roku papież Paweł VI w obecności tysięcy wiernych z całego świata i ponad trzech tysięcy pielgrzymów z Polski dokonał uroczystej beatyfikacji ojca Maksymiliana jako wyznawcy.
10 października 1982 roku Ojciec Święty Jan Paweł II zaliczył go do grona świętych męczenników Kościoła katolickiego i nazwał go męczennikiem miłości. W ten sposób spełniła się wizja dwóch koron, którą mały Rajmund przeżył w pabianickim kościele. Swoje 47-letnie życie zakończył jako wyznawca i męczennik.
W tym zwycięstwie miłości z Oświęcimia uobecniło się w jakiś szczególny sposób zwycięstwo z Golgoty. Ludzie przeżyli śmierć współwięźnia nie jako jeszcze jedną klęskę człowieka, ale jako zbawczy znak: znak naszego czasu.
Ojciec Zdzisław Józef Kijas w swojej książce pt. Życie jako dojrzewanie świętości tak mówi o ojcu Maksymilianie: „[W Auschwitz] Nikt nie pytał o sens życia i nikt go też nie ofiarował, ale raczej go zabierał. Zredukowany wyłącznie do numeru, pozbawiony jakichkolwiek praw, odarty ze swojej godności, wygłodniały i przemęczony człowiek Auschwitz nie stawiał pytania o sens. Chciał tylko przeżyć dzień. (…) W swoich myślach Kolbe nie «opisywał» świata takim, jakim jest. Nie mówił, że jest bezduszny, okrutny, pozbawiony nadziei itd. Zgłaszając się dobrowolnie na śmierć, Maksymilian pokazywał natomiast bardzo wyraźnie, jaki powinien być świat, jak winny układać się relacje między ludźmi, czym jest prawdziwa miłość i jaką wartość ma bycie jej wiernym. Nikt nie wywołał go z szeregu. (…) Wewnętrznie musiał być przekonany, że Niepokalana wybrała dla niego najlepszy czas i miejsce, aby pokazał wszystkim wokół, także potomnym, swoją tożsamość, aby przyznał się przed tymi, którzy Boga nie znali lub z Nim walczyli, że on jest właśnie Jego rycerzem.
W tym piekle zrobionym przez ludzi rozbłysła nadzieja. To tak, jakby Pan Bóg dotknął zranionej ludzkości. Maksymilian powtarzał: nienawiść nie jest siłą twórczą (…), siłą twórczą jest miłość.
To dziś mówi on nam, naszej Ojczyźnie i Kościołowi; tym, którzy noszą nienawiść w sercu: (…) tylko miłość potrafi tworzyć”.
Współczesny świat, pełen konfliktów i niepewności, często poszukuje wzorców moralnych, które mogą stanowić kompas w zawirowaniach codzienności. Znaczenie Świętego Maksymiliana w tym kontekście objawia się poprzez jego niezłomną postawę w obliczu zła i niesprawiedliwości, stając się symbolem odwagi i poświęcenia dla wartości uniwersalnych.