Postać dnia - Dzień 1
Postać dnia - Dzień 1
Juliusz Mancinelli
Pobożność maryjna wpisana jest w dzieje naszej Ojczyzny. Polacy to naród, który od wieków czcił i bronił honoru Matki Bożej, a także wzrastał w poczuciu Jej matczynej opieki i wstawiennictwa u Boga, nie tylko w sytuacjach trudnych czy kryzysach, ale również w swojej zwyczajnej codzienności.
Naród polski obrał sobie szczególnie za opiekunkę i patronkę Panią z Jasnej Góry, nazywaną też Królową Polski. Oba te określenia nie są przypadkowe, pokazują nasz stosunek do Niej jako Matki Boga i zarazem naszej Matki oraz Królowej, która łączy naród i stoi na straży jego tożsamości i państwowości.
Należy jednak zaznaczyć, że to nie Polacy obwołali Najświętszą Maryję Pannę Królową Polski, tylko sama Maryja osobiście poprosiła, żeby Ją tak nazywać. Z tą historią związany jest patron dzisiejszego dnia – Juliusz Mancinelli. Aby przybliżyć to zdarzenie, musimy cofnąć się do roku 1608. Żył wtedy w Neapolu sławny ze swej świętości i Bożych darów jezuita, ojciec Juliusz Mancinelli. Był wielkim misjonarzem, który apostołował w Europie. Pieszo przeszedł też sporą część Azji i Afryki. Miał opinię proroka i cudotwórcy. Zakładał wiele dzieł miłosierdzia, a tam, dokąd przybywał, stwierdzano liczne nawrócenia.
Ojciec Juliusz Mancinelli odznaczał się przede wszystkim wielkim nabożeństwem do Niepokalanej. Jego marzeniem było znaleźć dla Maryi taki tytuł chwały, którym nikt do tej pory jeszcze Jej nie sławił. Był bowiem przekonany, że istnieje jeszcze jakiś cudowny tytuł Matki Bożej, który nie został uwzględniony w żadnej z litanii sławiących Maryję.
14 sierpnia 1608 roku, w wigilię Wniebowzięcia, o. Juliusz po wieczornych modlitwach powrócił do swojej celi i zatopił się w medytacji Litanii loretańskiej. Pragnął w ten sposób oddać najgłębszą cześć Wniebowziętej. Nagle ukazała mu się Niepokalana Dziewica z Dzieciątkiem na ręku, okryta królewską purpurą. U Jej stóp klęczał św. Stanisław Kostka. Ojciec Juliusz nigdy nie widział Maryi w tak wielkim majestacie i zapragnął pozdrowić Ją takim tytułem, jakim jeszcze nikt Jej nie uczcił. A wtedy Najświętsza Panna zwróciła się do niego i powiedziała: „A czemu Mnie Królową Polski nie zowiesz? Ja to królestwo wielce umiłowałam i wielkie rzeczy dlań zamierzam, ponieważ osobliwą miłością ku Mnie pałają jego synowie”. Po tych słowach o. Mancinelli miał zakrzyknąć: „Królowo Polski Wniebowzięta, módl się za Polskę!”.
Radość niezwykła napełniła serce zakonnika po tym widzeniu. Od tej chwili modlił się słowami: „Królowo Polski, módl się za nami” i wielokrotnie powtarzał: „Matka Boża wielkie rzeczy dla Polaków zamierza”.
O swoim widzeniu o. Mancinelli powiadomił władze zakonne, które powołały komisję do zbadania objawienia. Po roku wydała ona orzeczenie, że objawienie to było prawdziwe. Wówczas o. Juliusz, mimo podeszłego już wieku – miał wtedy siedemdziesiąt dwa lata – rozpoczął pieszą pielgrzymkę do Polski.
8 maja 1610 roku przybył do Krakowa, witany przez króla Zygmunta III Wazę, biskupów i przedstawicieli wszystkich stanów. W ich asyście przekroczył próg katedry wawelskiej, by tam odprawić Mszę św. Podczas Eucharystii, sprawowanej przy grobie św. Stanisława Biskupa, zakonnik miał kolejne objawienie. Maryja stanęła wówczas przed nim w wielkim majestacie i ponownie powiedziała: „Ja jestem Królową Polski. Jestem Matką tego narodu, który jest Mi bardzo drogi, wstawiaj się więc do Mnie za nim, o pomyślność tej ziemi błagaj nieustannie, a Ja ci będę zawsze, tak jak teraz, miłosierną”. Podczas tego widzenia poprosiła również, aby w Krakowie, na znak, że jest Królową, ustanowić widzialny symbol Jej królowania. W uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny Kraków przyozdobił iglicę wieży kościoła Mariackiego pozłacaną koroną. W ten sposób jako pierwszy dał zewnętrzny wyraz wierze w królowanie Maryi nad narodem.
Dni pobytu o. Mancinellego w Krakowie były dla Polaków czasem szczególnego uniesienia religijnego. Przekazywano sobie tę wspaniałą wieść o tym, że Matka Boża wybrała na swe narzędzie włoskiego kapłana, by nikt nie mógł Polakom zarzucić, że sami to wymyślili. Odkąd Maryja objawiła się o. Juliuszowi Mancinellemu, wzrosła w naszym narodzie cześć oddawana Matce Bożej. Królowie, hetmani, rycerze, mieszczanie i cały lud oddawali się Jej jako słudzy i niewolnicy.
Natomiast pamięć o pątniku spieszącym do Polski z dobrą nowiną przetrwała długo. Ojciec Juliusz Mancinelli po pobycie w Krakowie wrócił do Neapolu, gdzie po siedmiu latach, 15 sierpnia 1617
roku, miało miejsce ostatnie objawienie, w którym Maryja zapowiedziała mu, że zabierze go do siebie. Zgodnie z obietnicą dokładnie rok po ostatnim objawieniu, w uroczystość Wniebowzięcia 15 sierpnia 1618 roku, Maryja wzięła do nieba swego wiernego sługę. Z perspektywy wieków można stwierdzić, że włoski zakonnik Juliusz Mancinelli odegrał ogromną rolę w życiu naszego narodu.
Matka Boża, która sama ogłosiła się Królową Polski, na przestrzeni wieków wiele razy dowiodła swojej przyjaźni wobec nas. Nieustannie wstawiała i wstawia się u Boga, wypraszając łaski dla swoich dzieci. Postawmy sobie jednak dzisiaj pytanie: co stało się z Jej umiłowanym narodem, że współcześnie tak wielu odwraca się od Niej lub co najmniej o Niej zapomina?
Prośmy więc dzisiaj o dar wytrwania polskiego narodu przy swojej Matce i Królowej. Upraszajmy też łaski opamiętania i nawrócenia dla tych, którzy dopuszczają się bluźnierstw względem Niej i naszego narodu.